W sezonie dyniowym lubię zawekować w słoiki dyniowe puree. Robię je tnąc dynię na kawałki i piekąc do miękkości (Hokkaido można ze skórką, choć moją ulubioną odmianą jest dynia muszkatołowa). Potem wystarczy ją zgnieść widelcem, spakować do wyparzonych słoików i zapasteryzować. Używam tych zapasów, by robić dyniowe gnocci, zupy czy... tartę.
Składniki: 400g mąki orkiszowej, 1 opakowanie proszku do pieczenia w kamieniem winnym, 100g surowego cukru trzcinowego, szczypta soli bez antyzbrylaczy i galgantu, 260g masła, 2 jajka od kur z naturalnego chowu, 50ml mleka, 1 pomarańczę, 80g miodu lipowego, 500g puree z dyni (dynię pieczemy do miękkości i miksujemy), 50 ml kwaśnej śmietany.
Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, 50g cukru i szczyptą soli. Dodajemy zimne masło - 200g (najlepiej zetrzeć je na tarce jarzynowej) i całość rozcieramy w palcach. Dodajemy jedno jajko, mleko i zagniatamy gładkie ciasto. Formujemy go w kulę, zawijamy w folię alumniową i wkładamy na 20 minut do lodówki.
W tym czasie ze sparzonej pomarańczy ścieramy skórkę i wyciskamy sok. W rondelku topimy resztę masła (60g), miód z resztą cukru (50g). Dodajemy dyniowe puree, galgant, sok i skórkę pomarańczy. Gotujemy na małym ogniu 5 minut. Zestawiamy z ognia.
Ciastem wylepiamy posmarowaną masłem formę do tarty o średnicy 24 cm.
Masę dyniową przekładamy do miski, dodajemy drugie jajko, śmietanę i dokładnie mieszamy. Napełniamy nią wylepiony spód tarty. Wstawiamy do nagrzanego do 180-200 stopni piekarnika i pieczemy 30-40 minut do zrumienienia brzegów ciasta. Przed podaniem studzimy.